Kategorie
Aktualności

Śniadanie z kwiatową terapią

ŚNIADANIE Z KWIATOWĄ TERAPIĄ

Jak często zdarza Wam się jeść śniadanie wspólnie z sąsiadami? Celebrować je i jeszcze przy okazji zrobić coś fajnego dla siebie… Jeśli lubicie takie przedpołudnia nie może Was zabraknąć, na trzecim już śniadaniu sąsiedzkim w Dorożkarni. Ideę wspólnych posiłków zainicjował u nas Damian Kalita wspólnie z grupą lokalnych smakoszy skupionych w projekcie Siekierki 55+. W grudniu będzie z nami Marcin Gładki, z którym zrobimy świąteczne wianki.

Dorożkarnia: Twoje idealne śniadanie?

Marcin Gładki: Oczywiście to, które ktoś zrobi! Wtedy nieważne co… zawsze smakuje! Lecz gdy sam przygotowuję to na dwa sposoby: na słodko lub wytrawnie. Słodkie płatki ryżowe i owsiane z mlekiem roślinnym, świeżymi owocami sezonowymi, ziarnami, miodem, masłem orzechowym i konfiturą domowej roboty. Na wytrawnie – to kasza jaglana z przewagą świeżych warzyw, orzechów, z ulubionym olejem, świeżą natką pietruszki i skropiona sokiem z cytryny. Zawsze ciepłe i pożywne.

D: Z zawodu jesteś?

M.G.: Pracuję z kwiatami, tworzę wianki, bukiety i kompozycje. Realizuję aranżacje roślinne przestrzeni dużych i małych. Tworzę scenografie kwiatowe przy sesjach zdjęciowych i planach filmowych, chętnie wspomnę o wyjątkowych wiankach, które nosi  na przykład Maryla Rodowicz. Prowadzę też warsztaty.

D: Co sprawiło, że wykonujesz taką pracę?

M.G.: Długa historia… ale opowiem w wielkim skrócie. To zarówno potrzeba estetyczna, ale też tęsknota za wsią, zadziwiającym ogrodem Babci, lasami i łąkami. Gdy wyprowadziłem się do miasta, nie mogłem się odnaleźć – zarówno w pracy jaką wtedy wykonywałem, jak i w miejskiej przestrzeni. Szukałem miejsca, gdzie będę miał kontakt z kwiatami, roślinami, zależało mi też, by praca była jak najbliżej natury.

D: Gdzie uczyłeś się zawodu?

M.G.: Doświadczenie miałem raczej niewielkie, bo to tylko wieloletnia fascynacja i tworzenie  dekoracji czy bukietów w całym domu oraz podpatrywanie siostry przy pracy. Tak mi się wtedy wydawało. Nadszedł przełomowy moment, postanowiłem spróbować swych sił w kwiaciarni. Zostałem zatrudniony w nieistniejącym juz miejscu. Latami dochodziłem do „florystycznej” perfekcji, tworzyłem określone formy, używałem konkretnych rodzajów kwiatów.. Lecz to nie byłem ja. Przypadkiem trafiłem na ogłoszenie w poznańskiej, kiełkującej wtedy Kwiaciarni Kwiaty & Miut na Jeżycach. I tam dopiero odżyłem. Cztery lata pracowałem tam na różnych stanowiskach, zawsze bardzo perfekcyjnie i przeambitnie. Z  bukietem w ręku spotkać mnie było można o każdej porze dnia i nocy. Ale wiadomo, nadchodzi moment – potrzeba, by iść dalej! Zmiany, decyzje choć trudne, są potrzebne. Zatem od niemal dwóch lat w Warszawie tworzę indywidualną markę – GŁADKI w DESEŃ.

 D: Skąd czerpiesz pomysły/kto jest Twoim zawodowym guru?

M.G.: Może to zabrzmi banalnie, ale… inspiruje mnie otaczający świat. Polski krajobraz, pory roku, lasy, łąki, kolory i zapachy. Nie mają sobie równych zapach łąki, kiedy kwitnie wrotycz i nawłoć! Ach!! Słucham też ludzi, to ich potrzeby, marzenia pomagam spełniać. Co na bieżąco rozwija mą wrażliwość. Nie lubię być kreatywny na siłę, przy pracy pozwalam sobie na improwizacje, a jedyne czym się kieruję, to zgoda z poczuciem własnej estetyki i panujących na daną chwilę możliwości. Za Guru mam „tu i teraz”, słucham co ma mi do powiedzenia natura, ludzkie potrzeby. Przekładam to przez moją wrażliwość i tak powstają konkretne realizacje.

D: Co nam zaproponujesz na grudniowym śniadaniu?

M.G.: Będziemy tworzyć pachnące lasem, zimowe i świąteczne wieńce. Całe zielone, różnorodne, użyję tutaj ulubionego słowa moich klientów – rosochate! Do powstałej bazy można domontować przeróżne naturalne ozdoby: szyszki, trawy, kolorowe bombki i koniecznie wstążki!

D.: Kto może przyjść?

M.G.: Absolutnie każdy. Choć z reguły prowadzę warsztaty dla dorosłych.

D: Czy panowie potrafią układać bukiety/wianki/kwiatowe ozdoby? Czy to nie jest mało męskie? Czy panowie nie gubią się w kolorach?

M.G.: Oczywiście, że potrafią. Moje przekonanie jest takie, że to właśnie mężczyźni powinni się tym zajmować. Jak od zarania dziejów. Mało męskie? Raczej sexiJ

A kwestia łączenia kolorów, czy inne stereotypy są nieistotne. Bowiem to nie jest praca dla każdego. Osoba wrażliwa na piękno, a do tego uzdolniona artystycznie, lubiąca prace manualne, sztukę, nie będzie miała z tym problemu. Więcej odkryje niż się pogubi.

D.: Czy osoba z dwiema lewymi rękami poradzi sobie na tych warsztatach?

M.G.: Moje warsztaty traktuję jak kwiatową terapię. To nie jest stresujące szkolenie z egzaminem końcowym, a czas który poświęcamy sami sobie. Relaksujesz się, tworząc przy okazji niepowtarzalny bukiet czy wianek. Nawet osoby z „dwiema lewymi rękami” zawsze wychodzą zadowolone. Trzeba tylko dać im odpowiednią przestrzeń, poświęcić chwilę uwagi, przekazać odpowiednią wiedzę, by były w stanie wynieść jak najwięcej z takiego warsztatu.

Każdy z uczestników zostaje poinstruowany, jakie są etapy pracy, materiały, rośliny. A na bieżąco koordynuję cały proces, służę gestem i słowem. Zapraszam serdecznie wszystkich.

Dziękujemy za rozmowę i do zobaczenia na kolejnym „Śniadaniu sąsiedzkim” w Dorożkarni –8 grudnia, godz. 12.00 – 15.00.  Można przynieść na stół ulubioną sałatkę, samodzielnie upieczone ciasto, albo inny smakołyk.